Nie przepadam za grzybami, ale kilka cienkich plasterków pieczarek (mój kawałek z mniejszą ilością grzyba i natką pietruszki) w towarzystwie sosu pomidorowego – nie odmówię. Lubię za to grzybki marynowane (takie malutkie najlepiej) w niezbyt dużej ilości (jako dodatek do wędliny) i w równie małej ilości grzyby z kapustą sklejone w cieście pierogowym.
poniedziałek, 28 listopada 2011
wtorek, 22 listopada 2011
La frite Belge (Łódź) – nigdy więcej frytek z mielonych ziemniaków!
![]() |
by Zooey |
Pyszne (ekskluzywne!)
frytki w dobrej cenie (5 zł za średnią porcję). Pachnące
ziemniakami, a nie starym tłuszczem. Szybsze niż domowe (czas
oczekiwania: chyba mniej niż 5 minut!). Bardzo nieregularne i bardzo
smaczne. Podawane w rożku, a średnią (najmniejszą) porcję
mogłabym śmiało nazwać dużą (także w porównaniu do wielkości
porcji rozplenionej w Polsce sieci o nazwie, którą kojarzy co
najmniej większość).
Nie można zapomnieć o
clue belgijskich frytek. Sosy! Dostępnych jest około 15 różnych
smaków. W Belgii pewnie mają setki różnych sosów, ale taka ilość
sosów, to i tak bardzo duży wybór. Są przechowywane w małych
plastykowych pojemniczkach. Niewykluczone, że robione metodą domową
przez kogoś rano lub wieczorem poprzedniego dnia. Ja skusiłam się
na andaluzyjski (delikatnie ostry), nie był zachwycający, ale to
kwestia gustu. Następnym razem spróbuję tego z odrobiną whisky
albo z owoców egzotycznych z curry.
W budce La frite Belge
można zjeść także inne belgijskie specjały. Głównie mięsne
(np. belgijskie klopsiki, frykadelki, kiełbaski czy paluszki
mięsne), ale także znajdzie się coś dla wegetarian (krokiety
serowe). Dla tych dań, które podawane są oczywiście z frytkami
jest przeznaczony mały stolik, bez krzeseł, ale jest na czym
postawić talerz.
![]() |
znizkomania.pl |
Szkoda, że budka ta nie
jest małym pomieszczeniem, gdzie można usiąść i zjeść frytki,
próbując różnych sosów. Gdybym tylko miała środki (może
znacie jakiegoś sponsora?), to chętnie bym zainwestowała (bo to
coś dobrego!). Nie tylko byłoby lepiej dla klientów, ale również
pracownicy mogliby skorzystać chociażby z toalety. Tego nigdy nie
potrafiłam zrozumieć – praca tyle godzin i jeszcze w takich
warunkach. Może w tym przypadku jest to jakoś lepiej rozwiązane,
ale z całą pewnością dla klientów przydałoby się jakieś
miejsce, szczególnie zimą. A kto chce – bierze na wynos.
Budka położona jest w
centrum (Zielona 8, Łódź), niedaleko dworca Łódź Kaliska (chyba
6 przystanków drogi), więc nie tylko Łodzianie mogą skorzystać,
ale wszyscy, którym zdarzy się wpaść do Łodzi czy to rekreacyjno
– turystycznie czy służbowo, a jak dodatkowo mało czasu na
zjedzenie czegoś, to stanowczo polecam odwiedzenie tego miejsca i
zignorowanie dworcowej oferty typu: mrożone zapiekanki de luxe. Jak
już fast food, to niech będzie chociaż dobry.
poniedziałek, 21 listopada 2011
ŻÓŁTY: Kurczak w curry z brzoskwiniami lub ananasem i ryżem naturalnym
Przepis z pudełka po ryżu. Już tradycyjny w naszym jadłospisie. Prosty, pyszny, lekki i sycący. I: kolendra, kolendra, kolendra! Bez niej nic nie jest takie samo. Danie pełne słońca. Tu wersja z brzoskwinią z puszki, ale sprawdzi się też świeża brzoskwinia albo ananas (był w oryginalnym przepisie i najczęściej z nim przygotowuję to danie) odrobinę dłużej podduszone. Można próbować z różnymi rodzajami ryżu. Może nawet z makaronem albo pieczonymi ziemniakami.
Etykiety:
Akcje,
ananas,
brzoskwinia,
curry,
Festiwale,
kolendra,
kurczak,
limonka,
mięta,
Obiady - mięsne,
pierś kurczaka,
pycha,
ryż,
sos sojowy,
ulubiona
4
komentarze
czwartek, 17 listopada 2011
Wymarzona kuchnia Lukrecji
Każdy ma swoje
preferencje kuchenne (każdy generalnie ma swoje preferencje). Jednym
podoba się styl klasyczny czy nowoczesny, inni poszliby w stronę
śródziemnomorza. Znaleźliby się jeszcze tacy, których kręci
wiejska chatka. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać niezliczone
możliwości i warianty.
A co mi się podoba? Na
początku miałam trudności w samookreśleniu albo bardziej w
nazwaniu tego, co mi w duszy (czymkolwiek ona jest, jeśli w ogóle
jest) gra. Kuchnię w preferowanym stylu ktoś nazwałby śmieciowym,
„nie – wiadomo – co” albo „ciężką sprawą”. Znalazłam
fajniejsze określenia, co by sobie nie uwłaczać i szanować się.
Otóż wydaje mi się, że podobają mi się kuchnie w stylu vintage
albo (równie ładnie brzmi) eklektycznym, co w wolnym tłumaczeniu
oznacza: humor, dystans, raczej (mimo wszystko) prostotę i
zaskakujący (?) kolor. Dorzucałabym do tego jeszcze szczyptę
ekologii i recyklingu (tak ładne są niektóre stare meble, czy to
odnowione czy nie), unikalność i różowy flakonik na wodę
święconą w kształcie matki boskiej. Poniżej kilka
zmaterializowanych przykładów z moimi skromnymi uwagami.
Kuchnia Lukrecji. Od niej wszystko się zaczęło. Stwierdziłam, że "to jest to", chociaż nie wiedziałam na początku dlaczego. Artykuł przeczytałam kiedyś w Wysokich Obcasach. Może trochę mała, ale inspirująca. W drugim kącie przydałby się stół, ale ten blat dla singielki pewnie jest wystarczający. Duże okno, żółty kolor, piękna szafeczka. Ciekawe, jak wygląda druga strona tej kuchni. A wasza wymarzona kuchnia? Macie taką?
Bardzo spodobała mi się też ta kuchnia, chociaż jest bardziej nowoczesna. Ciekawa podłoga (ciekawe, jak reaguje na gorące i obcasy). Duże okno! Fajny kącik, który w tym mieszkaniu robi także za biurko. Książki na półkach, jak w księgarni. Pomarańczowe akcenty - kosz i krzesła. Może trochę za dużo bieli (kwestie praktyczne), ale pewnie się nie znam - pasowałby też szary stół albo ciemno szafki?
Róż i już. Drewniane szuflady - myślę, że niebrudzące. Napis na ścianie "Restaurant". Ogromne oknisko! Zabawne i energetyczne kafelki. Niepokoi tylko jedno krzesło (pięknie żółte), ale chyba po drugiej stronie widzę kawałek czegoś pomarańczowego (drugie krzesło). Kuchnia bez żadnego miejsca dla gościa to trochę byłoby smutne.
Pistacjowy w kuchni - taką mam małą fanaberię w głowie, ale tu inny zielony. Mam puszkę z podobnym motywem. Szafkę zasłoniłabym jakąś zasłonką, a i może krzesła inne wstawiła. Trzeba by pomyśleć dłużej. Dosyć stonowana wersja, przytulna. Vintage, ale taki ugłaskany. Kosz w starym stylu, chyba lata 60' - świetny. Polka chce dot! Polka dot!
A tu taki kącik (może część kuchni) w którym mogłabym się zainstalować na dłużej. Ze znajomymi, z kimś bliskim. Tu chyba (nie wiem czy typowy) eklektyzm - nie umiem inaczej określić. Piękny stół, krzesła, kolor na ścianie, podłoga i obraz.
A tutaj mamy właśnie pistację. O co chodzi z tą pistacją? Nie wiem, ale dobrze mi się kojarzy. Jest ciekawa, zabawna, a przy tym niezbyt kontrowersyjna czy męcząca. No i te figurki święte, pewnie z plastyku - czy to jakiś nowy (stary?) trend? Jestem na tak. Ciekawe, jak wygląda ta kuchnia z drugiej strony, ale na pewno postawiłabym stół. Może jakieś krótkie firanki w oknach - białe w kratkę?
Tu wyższa szkoła jazdy. Różowa (fuksja) rama okienna. Mnóstwo małych szuflad - ciekawe, jak sprawdziłyby się w praktyce. Podoba mi się mozaikowy kolor szafek. Trochę ciasno, ale jak na taką kuchnie nieźle rozwiązane.
W tym projekcie różowe ściany nie wydają się ekstrawaganckie. Zrównoważone są bielą (fajna duża szafa) i neutralną pogodą. Nie jest to moja faworytka, ale nie powiedziałabym: nie. Podoba mi się ażurowy stół i ława. Limonkowe krzesło też.

Fuksja połączona ze srebrem i matowym drewnem. Czerwone elementy. Kolorystycznie podoba mi się, ale trochę zbyt "kanciato". Mało przytulnie. Loftowo.
Czyżby mnie przyciągnął obrus? Ciekawe krzesła? Jestem na tak, ale bez szaleństwa.
Zapraszam do komentowania teraz także na facebooku - Mówią Weki.
Zdjęcia pochodzą z
kilku stron:
http://www.marieclairemaison.com/,decoration-cuisine-des-cuisine-rose-ou-violette,2570192,301861.asp
wtorek, 15 listopada 2011
Co lubi gęś?
![]() |
By theerteenofclubs |
Doszłam do wniosku, że czasem fajnie
jest sobie narzucić temat w świecie ciągłych informacji.
Ograniczyć swoje komórki szare do pewnego obszaru. Ostatnio chodzi
za mną gąska. Internet nie oferuje zbyt wielu na nią pomysłów.
Zerkam sobie na relację na żywo z warsztatów Artura Moroza w Sopocie.
Relacja zaczyna się dziś o 17:00, ale był moment przygotowań.
Ciekawe, jak im to wyjdzie.
Co lubi gęś? Hmm. Tego możemy się
tylko domyślać, bo gęś w postaci, jaką najczęściej człowiek
ma zaszczyt widywać to ptasia tuszka. Kołatało mi się po głowie,
że kiedyś czytałam u Agnieszka Kręglickiej o różnych pomysłach
na dodatki do gęsi. W końcu znalazłam ten materiał, który oprócz
wielu pomysłów przedstawia manifest rozejmu i pokoju między mięsożercami i wegetarianami, bo same dodatki mogą stanowić osobne danie.
Zdarzyło mi się nawet przygotować
selerowe frytki. Były trochę miękkie (może dlatego, że piekłam
w piekarniku, a nie na patelni), ale smaczne. Inne propozycje to marchew z żurawinami
(praktykowałam przy okazji innego mięsa) albo marchewka ze
szpinakiem, kapusta z grzybami, brukselka z balsamico, kasztany z
grzankami, jabłka z chrzanem (ciekawe i proste!), pieczone buraki z dynią i
sezamem, podduszone pory z jabłkiem i gruszką, grillowana cykoria z
ze smażonymi gruszkami, świeżymi pestkami granatu i winegretem i surówka z czarnej rzodkwi (zainteresowała mnie ostatnio na
ryneczku, ale jeszcze do niej nie dojrzałam, trzeba spróbować).
Macie jakieś pomysły? Gęś albo inny drób, z czym, bez czego? Owocnych albo warzywnych rozmyślań!
poniedziałek, 14 listopada 2011
Kim chi – podejście drugie: Tajski kurczak z kim chi, ryżem naturalnym i młodą cebulką
Przepisy na kim chi (azjatyckiej
kapusty pekińskiej kiszonej) znajdziecie tutaj. Tam wcześniej pisałam o tym daniu. W tym wypadku kapusta wyszła o połowę
łagodniejsza. Im dłuższa fermentacja, tym kapusta kwaśniejsza i w
moim poczuciu – smaczniejsza (pycha – mówię ja, ta, która nie
przekonałaby się do zjedzenia czegoś takiego, gdyby nie jej
luby!). Tu dodam tylko, co z kurczakiem zrobiłam.
Składniki na 2 osoby:
- 2 – 3 łyżki kim chi
- 1 podwójna pierś z kurczaka
- 2 woreczki ryżu naturalnego
- 2-3 łyżki sosu sojowego
- świeże zioła (mięta, bazylia, kolendra itp.)
- odrobina oleju sezamowego, ryżowego albo oliwy
- 1 cebulka młoda ze szczypiorkiem (bardziej szczypiorek z mini - cebulką)
Mięso z piersi kurczaka pokroić na
kawałki. Zalać sosem sojowym, dodać świeże zioła, olej sezamowy
lub oliwę. Zostawić na minimum godzinę. Po tym czasie usmażyć.
Kurczaka wyłożyć na ugotowanym ryżu z kim chi i posypać skośnie
(po chińsku:P!) pokrojoną młodą cebulko - szczypiorkiem.
I wkroczyć do nieba smakowego...
Imieninowo – świąteczna sałatka warzywna z majonezem
Pojawia się na polskich
stołach w różnych wersjach i na różne okazje. Każdy ma na nią
swój patent. Ja nigdy nie dodają ziemniaków, a czasem zamiast
majonezu używam jogurtu naturalnego. Nie jest to sałatka za którą
szaleję, ale lubię od czasu do czasu. Nie wiem dlaczego, ale
najlepiej smakuje na spotkaniach rodzinnych obok śledzia i świeżej
angielki. Przepis dodaję do akcji Gotujemy po polsku – edycja IV.
Sponsorem akcji jest http://zpierwszegotloczenia.pl/.
Składniki 4 - 5 sporych porcji:
- 3 marchewki
- 1 pietruszka
- ½ selera
- ½ puszki groszku albo kukurydzy
- 2 jaja (ugotowane na twardo)
- ok. 5 łyżek majonezu (może być jogurt naturalny albo jogurt pół na pół z majonezem)
- 1-2 średnie ogórki kiszone (ja obieram ze skóry, jeśli kilka mniejszych to można nie obierać)
- 1 jabłko (np. lobo)
- ½ łyżeczki chrzanu
- ½ łyżeczki cukru
- odrobina słodkiej papryki
- sól (odrobina), pieprz
Ugotowane warzywa (ja
najbardziej lubię te z rosołu), jabłko, i jaja pokroić w kostkę.
Dodać groszek, chrzan, przyprawy. Odstawić na noc do lodówki, aby
smaki razem się połączyły.
Indyk w galarecie z marchewką i żurawiną
Pyszny rosół wyszedł na tym mięsie (pisałam o nim w poprzednim poście). Szkoda wyrzucić takie duże i smaczne skrzydło. Zrobiłam galaretkę, której (tak na marginesie) jestem wielbicielką – uwielbiam ją na pasztecie, z mięsem, jako element pieczeni pieczenią.
Skoro tak się złożyło, że było u
mnie ostatnio po polsku (chyba jesień sprzyja polskiej kuchni)
dodaję przepis do akcji, której sponsorem jest
http://zpierwszegotloczenia.pl/.
Składniki na minimum 4 porcje:
- ugotowane skrzydło z indyka
- 1 – 2 marchewki
- kilka suszonych żurawin
- ok. 0,5 l bulionu
- 3-4 łyżeczki żelatyny (im bardziej tłusty bulion, tym mniej żelatyny dodajemy)
- natka pietruszki (świeża lub suszona)

Rosół z indyka
Esencja mięsno – warzywna dobra na przeziębienie (Zwiększamy odporność 2011) i w ogóle po prostu bardzo dobra. Takie moje krótkie przemyślenia na temat rosołu. Już kiedyś zaskoczył mnie wywar z indyka, teraz postanowiłam go powtórzyć. Rosół (a bardziej bulion) z kurczaka na jego tle wypada blado, a skrzydła (skrzydliska!) z indyka są łatwo dostępne oraz dają barrrdzo esencjonalny wywar.
niedziela, 13 listopada 2011
Gęsia szkocka zupa i polska historia znalezionego balonika
![]() |
by Eggybird |
Ostatnio dużo myślałam o gęsi i o
tym, co można z niej smacznego zrobić. Książeczka, z której
pochodzi przepis ma swoją historię. Kiedyś zaczęłam ją
studiować i o niej zapomniałam. Ta historia jest odpowiedzią na pytanie,
dlaczego ona jest u mnie, a nie u właścicieli.
(Dawno, dawno temu, za górami, za lasami) Kiedy mój chłopak
był w liceum, jego tata znalazł w okolicy balonik. Jak się później okazało
balon przyleciał ze Szkocji. Pewnego dnia tamtejsze dzieci wypuściły
w niebo balony z adresem i prośbą odesłania, jeśli ktoś znajdzie
takiego lotnego podróżnika. Tak też uczynili. Po pewnym czasie
otrzymali paczkę z kilkoma upominkami, między innymi tę
książeczkę.
Gęsia zupa albo zupa na dziczyźnie
(Przepis pochodzi z książki autorstwa
Judy Peterson „The Scottish cook” z 1995 roku, a zaczerpnięto go
z książki „Superlative game soup” autorstwa Meg Dods)
Składniki na 8-10 porcji:
- gęś (albo inna tusza – zając, królik, dziczyzna)
- 4 plastry boczku
- 2,2 l bulionu (wywaru) wołowego
- 1 cebula z wbitymi 3 goździkami
- 3 ząbki czosnku
- 1 korzeń pasternaku (lub pietruszki) pokrojony w kostkę
- 2 marchewki pokrojone w kostkę
- ½ selera pokrojonego w plastry
- 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
- 1 - 2 szczypty ziela angielskiego (myślę, że mogą być też ziarna)
- 20 - 50 g masła
- sól, świeżo mielony pieprz
Boczek obsmażyć z
gęsią. Przełożyć do dużego garnka razem z cebulą. Warzywa
obsmażyć na maśle i dodać do garnka. Wsypać przyprawy, natkę
pietruszki i zalać wszystko bulionem. Zagotować. Gotować na wolnym
ogniu przez około półtorej godziny. Po tym czasie wyjąć mięso i
bekon. Wyrzucić goździki. Zupę zblenderować (zmiksować). Dodać
paski ugotowanego mięsa. Zupę zagotować przed podaniem. Boczek
wyrzucić*.
* Nie jestem pewna, czy trzeba
to robić, bo gotowany boczek jest chyba jadalny.
sobota, 12 listopada 2011
Kotlet z piersi kurczaka, kopytka + koperek, marynowane buraczki
Jedno z moich ulubionych klasycznie
polskich dań. Zamiast buraczków można zaserwować surówkę z
marchewki i jabłka albo selera (dużo możliwości). Kopytka –
chyba każdy Polak je zna. No i oczywiście buraki! Obawiam się, że
bez buraków nie byłoby Polski. :)
Kotlety z piersi kurczaka
przygotowujemy podobnie, jak kotlet schabowy (przyznam szczerze, że
wolę i częściej robię te z kurczaka). Średniej grubości kawałki
piersi obtaczamy w jajku rozmąconym z solą, pieprzem, papryką i
(opcjonalnie) ziołami. Panierujemy w bułce tartej albo mieszance
bułki tartej z otrębami. Smażymy na złoto, ale niezbyt długo,
żeby mięso nie było suche. Nie rozbijam kotletów, to także
sprawia, że są bardziej soczyste.
Kopytka
Trudno określić
mi proporcje. Najczęściej robię je „na oko”. Ugotowane,
zmielone ziemniaki, jedno lub dwa jaja, mąka pszenna, sól. Taka
konsystencja, żeby się nie lepiły i dało się z nich zrobić
zgrabne kluseczki. Przy krojeniu podsypujemy mąką.
Marynowane buraczki
Te akurat były
niewekowane. Takie do zjedzenia przez kilka dni. Pieczone lub
gotowane buraki (z czosnkiem, przyprawami) kroję na nieduże kawałko
– plasterki. Zalewam mieszanką octu winnego, cukru, soli i wody.
Można dodać także inne przyprawy typu: ziele angielskie, liść
laurowy, pieprz. Wystarczy, że buraczki poleżą w takiej zalewie w
lodówce przez noc albo dwie.
Koperek
Bardzo lubię. Do
wielu potraw. Najlepszy świeży i w dużej ilości. Bardzo mi się
kojarzy z polską kuchnią, szczególnie z PRL-em. Specyficzny retro
klimat.
Patron akcji "Gotujemy po polsku - edycja IV".
Zakwasowe początki: Żytni chleb na zakwasie z prażonym słonecznikiem
„Jeśli z przyjemnością
wieszacie na balkonie flagę z okazji narodowego święta, ale trudno
wam się utożsamić z defiladą wojskową albo pompatyczną
akademią, pomyślcie o polskiej wspólnocie kulinarnej.
Talerz śniadaniowy naszą narodową dumą.”
Agnieszka Kręglicka,
„Śniadanie narodowe”, WO, nr 45
Polski chleb to nie byle
– co. To moje trzecie podejście do chleba na zakwasie. Myślałam,
że „zakwasowa zabawa” jest o wiele trudniejsza. Jest o tyle
wymagająca, że pieczywo takie potrzebuje więcej czasu. Chodzi tu
głównie o proces wyrastania.
Teraz wiem, że mój
pierwszy chleb zakwasowy miał za dużo mąki. Następne pieczywo
było z mąki mieszanej, na zakwasie, ale z dodatkiem drożdży (małe
chlebki z makiem, na kefirze).
Ten chlebek powstał na
podstawie przepisu pochodzącego stąd (nie
przepisuję go tu, przeczytajcie na stronie autorki).
Bardzo nam smakował (mnie i mojemu lubemu). Cieszę się, że w
końcu wzięłam się za prawdziwy chleb.
Z takich praktycznych
rad, to polecam dodanie odrobiny dobrego kefiru (jogurtu) do zakwasu
– na początku, gdy go tworzymy (albo sam się tworzy). Taką
wskazówkę znalazłam na blogu Liski. Taki zakwas łatwiej
fermentuje.
Przed pieczeniem chleb
posmarowałam odrobiną wody. Piekłam trochę w niższej
temperaturze, ale wyszedł.
Naszą inną "DUMĄ NARODOWĄ" może stać się gęsina - polska gęś owsiana. Zapraszam do wzięcia udziału w akcji "Czas na gęsinę 2011". Zbieramy przepisy ze zdjęciami lub bez, pomysły na dodatki do gęsi, a także przepisy naszych przodków, krewnych, znajomych. Podzielcie się pomysłami! Wylosowany szczęśliwiec otrzyma nagrodę.
Pełnoziarniste penne z sosem pomidorowym i tuńczykiem (my love)
Jak się bliżej przyjrzałam temu
daniu, to stwierdziłam, że można je zakwalifikować do biało –
czerwonych potraw. Tuńczyk – szary, beżowy, prawie biały i
czerwony sos. Przepisu nie dodam do akcji: Akcja biało – czerwona,
bo się skończyła wczoraj. Cóż. Sos z września, zawekowany. Wtedy
pomidory były jeszcze pomidorowe. Pyszny. Wydał mi się nieco
kwaśny (robiłam sosy takie proste z cebulą i czosnkiem, które będą mogły być na
różne sposoby zmodyfikowane). Dodałam za dużo cukru, ale obiad
został zjedzony, więc nie było tak tragicznie. Dosypałam także
sporo suszonego tymianku. Tymianek (według mojej skromnej osoby)
pasuje prawie do wszystkiego.
Składniki na 2 osoby:
- 250 g makaronu pełnoziarnistego
- sos pomidorowy z dużą ilością tymianku
- puszka dobrego tuńczyka
- ser do posypania (parmezan lub typu parmezan) albo kawałki mozarelli
- świeża bazylia
Do pomidorowego, doprawionego sosu
dodać tuńczyka i już nie dusić. Można także na maron wyłożyć
zimnego tuńczyka, polać sosem i posypać serem i świeżą bazylią.
piątek, 11 listopada 2011
Recenzja: mini Biomuffinki babuni (orkiszowe)
W czasie, kiedy byłam na dość
ścisłej diecie i nie mogłam wiele jeść, trafiłam przypadkowo na
firmę BioAnia. Najpierw były gofry orkiszowe, bezcukrowe i duże pałeczki kukurydziano – ryżowe. Skład tych przekąsek jest bardzo
ograniczony. Mam na myśli to, że nie ma w nich niepotrzebnych
wzmacniaczy smaku, konserwantów i innych świństw. Każdy produkt
ma wiele smaków, ja korzystam z tych najbardziej neutralnych.
To samo dotyczy mini - muffinek. Są
bardzo dekoracyjne (pasują do kawy, herbaty). Wydają się zabawne –
pewnie spodobałyby się niejednemu dziecku. W ich skład wchodzą:
mąka orkiszowa, tłuszcz roślinny, jaja i sól. Dzięki wypiekowi w
wysokiej temperaturze i innych specjalnych warunkach pozostają
świeże nawet przez pół roku. Występują także w innych smakach:
cynamonowe, kakaowe, z jabłkiem, z otrębami i naturalne.
![]() |
bioania.pl |
Rzecz jasna - nic nie zastąpi domowych wypieków, ale wafelki gofrowe o tak małej ilości składników naprawdę uważam za hit. Niemożliwe do odtworzenia w warunkach domowych. Przyjemność bez uszczerbku na zdrowiu.
Listopadowa gęś w resturacjach
Przeglądałam menu
restauracji, które serwują w tym roku gąskę w listopadzie.
Spodobały mi się pozycje z dwóch restauracji : restauracja
„Marmolada” w Krakowie i toruńska „Gęsia szyja”, której
sama nazwa zobowiązuje. Wpadłam także ostatnio na trop polskich klubów kolacyjnych. Napiszę o
nich niebawem. Jeden z nich ("Latający talerz" z Saskiej Kępy)
zorganizował jedno ze spotkań skupione na gąsce (Gęsina nie tylko na św. Marcina). Odbędzie się ono 26 listopada. W takich miejscach liczba gości ograniczona, ale (zapewne) doznania niezapomniane. Oto moje propozycje - inspiracje. Może spróbujecie jakiś odtworzyć w domu albo będziecie mieli okazję tam zajrzeć?
Słynna zasada: co kto lubi. Ja nie
lubię grzybów, więc wybrałabym: Mieloną pierś z gęsi
faszerowaną oscypkiem z sosem czosnkowym („Gęsia szyja”).
W „Marmoladzie” (sama nazwa bardzo
apetyczna) zjadłabym chętnie: Pierś gęsią marynowaną w
czerwonym winie podaną z leśnym sosem jeżynowym na ziemniaczanym
pure.
czwartek, 10 listopada 2011
Cienka – ostra – chrupiąca vs Gruba – łagodniejsza - puszysta
Wspomnienia z lipca tego roku. Zapomniałam o tych pizzach, a były bardzo fajne. Preferuję tę na cieście cieńszym, ale tą grubą też nie wzgardzę. Każda ma swój urok. Tak podobne (to samo ciasto), a tak różne. Jeśli chodzi o sos pomidorowy, to przygotowany został ze świeżych, długo duszonych pomidorów i dużej ilości świeżych ziół i czosnku. Ziół akurat było pod dostatkiem.
wtorek, 8 listopada 2011
Gęś do obejrzenia i posłuchania
Tu łatwiejszy sposób na gęś autorstwa Artura Moroza. Sałatka z pieczonej gęsi z marynowaną gruszką i śliwką. Propozycja dla amatorów słodyczy łączonej z mięsem (czyli na przykład dla mnie). W sałatce ląduje także coś zielonego.
Druga propozycja tego samego autora. Rosół z gęsi z pulpecikami. Nie jadłam nigdy takiego, ciekawe czy jest bardzo tłusty i w ogóle jak smakuje. Tylko jedna mała uwaga (może mankament, jeśli nie mamy czasu) - rosół gotuje się sześć godzin.
Zapraszam do wzięcia udziału w akcji Czas na gęsinę 2011!
Przeczytajcie, o co chodzi i stwórzmy coś fajnego.
Pełnoziarnista pasta z cebulką, makiem i serem
Prosty
przepis. Bardzo mi się spodobał. Polecam użyć młodej cebulki i
pokroić ją jednak drobniej. Nie warto także przesadzać z ilością
maku. Zamiast sera żółtego czy sera sypanego typu włoskiego
pasowałby też ser pleśniowy. To pomysł dla amatorów pleśni.
Dodałabym też trochę wina białego wytrawnego. Przepis znalazłam
tu.
Pełnoziarnista
pasta z cebulką, makiem i serem
- 1 łyżka oleju
- 1 średnia cebula (dałam więcej cebuli + 1 ząbek czosnku)
- 250 ml bulionu (dałam ok. 0,5 litra bulionu mięsno - warzywnego)
- 2 łyżki masła (pominęłam)
- 1-1,5 łyżki maku
- 150 g startego sera żółtego (posypałam serem już na talerzu)
- sól, pieprz
Cebulę pokroić w piórka, zeszklić
na odrobinie oleju z czosnkiem, solą i pieprzem. Zalać bulionem
(dolewać sukcesywnie) i dusić cebulę do miękkości. Pod koniec
duszenia dodać mak. Ugotowany makaron wrzucić do sosu i chwilę
podgrzać. Na talerzu posypać serem (np. Gratino).
Subskrybuj:
Posty (Atom)